W
ostatnim czasie głośno zrobiło się wokół szkółek żużlowych,
działających w Tarnowie i okolicach. Szczególnie dużo mówi się
o tej prowadzonej przez Janusza Kołodzieja. Widać, jak ogromnie
cenią go sobie młodzi sympatycy żużla. „Koldi” pokazał wiele
razy, ile jest w stanie poświęcić dla speedway'a i pomimo wielu
kilometrów, które teraz musi przebyć do swojego nowego klubu w
Lesznie, kontynuuje szkolenie młodzieży, dla której to chodzący
wzór do naśladowania. Pokazuje wszystkim, jak wiele można osiągnąć
ciężką pracą i że żużel to Jego życie.
Nie
ma sensu spierać się, która ze szkółek jest lepsza – to tak
nie działa. Każda z nich funkcjonuje inaczej, ale w obydwóch
rozwijają się młode talenty i obydwie dają nam duże nadzieje.
Oby tylko Janusz dogadał się z prezesem Sadym (co jednak może być
nie prostym zadaniem), bo szkoda byłoby stracić tylu świetnych,
młodych zawodników. Nie wiem czy prezes widział, co chłopaki
wyczyniają na motocyklach, radziłabym popatrzeć i zastanowić się
dwa razy zanim zrobi coś, co będzie mieć wpływ na ich rozwój i
dalszą karierę. Później by chciało się „tarnowskiego Bartka
Zmarzlika”, pełnego stadionu i oddanych zawodników... Może
właśnie wśród tych chłopaków tego szukać? Bo talenty mają
nieprzeciętne... Szkoda poświęcenia i tego, co dla ich rozwoju
robi Janusz, żeby później jeździli w innych żużlowych klubach w
całej Polsce. Tu się wychowali i nikogo nie będą tak cieszyć
swoją jazdą, jak tarnowskich kibiców.
zdjęcia: Sebastian Siedlik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz