niedziela, 31 stycznia 2016

Mistrz, tarnowskiego toru czarodziej...

         
          Janusz Kołodziej! To nazwisko kryje w sobie wiele. Dla mnie zawsze będzie numerem jeden. Nie jest prosto objąć w słowa to wszystko, co zrobił dla polskiego speedway'a. Nie ma przymiotników, które pokazały by wielkość Jego osoby, mimo że kryje ją zaledwie sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. Ten z pozoru drobny chłopak mieści w sobie ogromne serce do tego sportu! Dobrze wiemy, jaką walkę trzeba podjąć, aby coś osiągnąć. On walczyć potrafi, co udowodnił nam już nie raz na torze – jak i poza nim. Nie każdy zawodnik (zwłaszcza w tak młodym wieku) decyduje się na prowadzenie młodych. Życie żużlowca jest bardzo trudne, a co dopiero funkcja trenera? Jak znaleźć na to czas?! On to potrafi, a do tego prawie w każdą niedzielę od kwietnia do października zachwyca nas swoją jazdą. W końcu nie bez powodu zwie się „Janusz Kołodziej – mistrz, tarnowskiego toru czarodziej”! 

          Świetna jazda, prowadzenie szkółki – to nie wszystko za co kocham Tego człowieka. Również za udowodnienie, że Tarnów to Jego prawdziwy dom! Mimo skomplikowanej sytuacji klubu, zdecydował się na obniżenie swojego kontraktu i doszedł do porozumienia z prezesem Sadym. Radziłabym się zastanowić, kto tutaj żyje w matrixie. Nie wiem, czy znalazłby się drugi taki, oddany całym sercem swojej macierzystej drużynie. No, ale wiadomo, że Januszowi do twarzy jest tylko z Jaskółkom. Pamiętam oczywiście dwa lata, gdzie Janusz do Tarnowa mógł przyjechać jedynie jako gość, ale uważam, że była to bardzo dobra decyzja. Pobyt w Lesznie dał „Koldiemu” wiele, pozwolił złapać oddech, dlatego wrócił silniejszy i na tej sile nie traci. Oby Tarnów pozostał już do końca Jego domem, bo bez niego „Jaskółki” straciłyby nie tylko cenne punkty, ale także świetny klimat. Za coś w końcu kochamy swoje zespoły. Nie za te wszystkie zwycięstwa, ale za tą cudowną atmosferę. Można mieć skład: Hancock, Sajfutdinow, Padersen etc., ale cóż z tego? Nic tak nie cieszy oczu jak „swoi”. Coś o tym wiedzą na pewno fanatycy Unii Leszno, dlatego szkoda, że starszy z braci Pawlickich nie zaprezentuje się nam w roku 2016 z bykiem na kevlarze. Ale nie można mieć wszystkiego!

         
          Ważne, żeby „Jasiek” wiedział jakie wsparcie ma w kibicach i że dla nich nie liczą się same wygrane. To ogromne szczęście oglądać Go w akcji i cieszyć się, że mamy tak wspaniałego zawodnika. Nie każdy klub może poszczycić się takim wychowankiem. Janusz to w końcu Trzykrotny Indywidualny Mistrz Polski. Wielka szkoda, że nie można Go jednak obejrzeć w Grand Prix, ale myślę, że to tylko kwestia czasu, bo wiadomo, że Kołodziej jest zawodnikiem ze ścisłej, światowej czołówki.

          Do sezonu co raz bliżej, więc szykujmy gardła i dłonie na głośne kibicowanie! Niech doping publiczności będzie słychać w sąsiednim mieście, a Wasze okrzyki niech niosą zawodników po same zwycięstwa! 





3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Koldi klasa sama w sobie... Największy skarb Jaskółek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Koldi jest mistrzem ❤❤ wspaniale o nim napisałaś

    OdpowiedzUsuń