niedziela, 7 lutego 2016

Na zawsze szczęśliwa...



          Śnieg stopniał, ale do ryku silników na stadionie jeszcze szmat czasu. Bardzo chciałabym już odwiedzić „Jaskółcze Gniazdo”. Nie wiem czy ktoś podziela moje cierpienie. Jeszcze nigdy nie było tak źle jak teraz. Głód speedway'a z każdym dniem co raz większy. Czuję jakbym miała zaraz wybuchnąć. Raz jest dobrze, a za chwile mogłabym płakać do końca dnia, że żużel powróci dopiero na wiosnę. Chciałabym zasnąć i obudzić się dopiero w dniu meczu, wśród tych cudownych ludzi, którzy mają takie same cele - zobaczyć speedway na najwyższym poziomie!

          Ferie się skończyły. Teraz tylko nauka, nauka i nauka. Rzygać mi się chce na samą myśl o tym, że spotkam się znowu z tymi ludźmi, którzy mają mnie bardziej dość niż ja ich. Będą bełkotać całe czterdzieści pięć minut po to, żeby przy następnej okazji powiedzieć ci, że nic nie umiesz. A na stadionie? Na stadionie nie muszę myśleć o żadnych problemach, tam po prostu nie ma czasu na takie bzdury. Jest tyle rzeczy, które trzeba zobaczyć, tyle czynności, które trzeba wykonać! Kocham takie dni, zakręcone tylko wokół żużla. To właśnie wtedy czuję, że żyje, że po coś jednak zostałam stworzona. To coś to miłość do tego cudownego sportu. Kiedyś tak bardzo cieszyły mnie Święta Bożego Narodzenia, ale teraz... śniegu nie ma, nigdzie nie wyjeżdżam, co prawda są to nadal bardzo ważne dni w moim życiu, ale nie te najważniejsze. Bo te najważniejsze chwile spędzam przy tarnowskim owalu. Nie potrafię powiedzieć, który mecz w moim życiu był najcudowniejszy. Każdy jest wyjątkowy, ale mam trzy najbardziej zapamiętane. Mecz o Mistrza Polski w 2012 roku, derby z Rzeszowem z ubiegłego roku i mecz o trzecie miejsce – również z poprzedniego sezonu. To były momenty, których nigdy nie zapomnę i chciałabym móc cofać się do nich wstecz, kiedy tylko tego zapragnę. Mianem równie świetnego spotkania zapamiętałam to, gdy „Koldi” pobił rekord tarnowskiego toru. Liczę, że ten sezon będzie nie mniej zaskakujący i że doczekam się kolejnego finału Ekstraligi przy Zbylitowskiej 3.

          Każda minuta oczekiwania na ściganie wywołuje we mnie jeszcze większą frustrację. To, że nic nie mogę zrobić... Ale czy ja chcę zbyt wiele?! Chcę po prostu przenieść się w ten magiczny czas, gdzie w powietrzu unosi się zapach metanolu, w uszach ryczą silniki, a w sercu czuć tą adrenalinę, ale zarazem wielki spokój, bo wiem, że tutaj nic mi się nie stanie, że tutaj na zawszę pozostanę szczęśliwa...  





2 komentarze:

  1. Nie tylko Ty czekasz z utęsknieniem na nowy sezon... I bliżej inauguracji to bardziej się nie mogę doczekać pierwszego biegu na Z3

    OdpowiedzUsuń
  2. A co ja mam powiedzieć? Z Ostrowa jestem... Ryk motocykli szybko nie nastąpi :/

    OdpowiedzUsuń