środa, 5 października 2016

Niekończąca się pasja...




          Rozpoczął się październik. Trudny miesiąc dla fanów speedway'a. Niedawno zakończyliśmy rozgrywki ligowe. To był bardzo ciężki rok i na pewno na długo zapadnie w naszej pamięci ze względu na swój tragiczny w skutkach przebieg. Każdy kibic „czarnego sportu” zdaje sobie jednak sprawę z niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą jego uprawianie. Żużel swoją dramaturgią przyciąga na stadiony tysiące osób. Wielu z nich nie wyobraża sobie życia bez tego ryku silnika i spalanego metanolu. W speedway'u jest coś magicznego, coś, przez co pokochasz ten sport na całe życie. Jestem jeszcze młoda i nie znam się na wielu rzeczach. Chodząc jednak na mecze i widząc ciągle te same twarze łatwo zauważyć, że żużel to pasja, która nigdy, przenigdy się nie skończy. To jeden wielki nałóg.

           Trudno zrozumieć żużel. Większość Polaków (jeżeli w ogóle o nim słyszało) uważa ten sport za bezsensowną jazdę w kółko. Oni nie zdają sobie sprawy, że poza skręcaniem w lewo kryje się w tym o wiele, wiele więcej. Ogrom emocji, adrenalina, tętno podwyższone do maksimum. Speedway może zabrać wszystko w jednej sekundzie, nasze marzenia, plany... Może też sprawić, że każdego dnia budzisz się z uśmiechem na ustach, a myśl o zbliżającym się meczu od razu wprawia w lepszy nastrój. Tym bardziej nie rozumiem wielu „kibiców”, którzy odwiedzają stadion tylko wtedy, gdy drużyna wygrywa. Jaki widzą w tym sens? Czy nie lepiej przyjść po to, żeby zobaczyć świetne ściganie? Zawodnicy robią przecież wszystko, aby nam to zapewnić, ryzykując przy tym własne życie i zdrowie. Chyba należą im się za to ogromne podziękowania. A jeśli kogoś nie satysfakcjonują wyniki zespołu, to zawsze może wsiąść na motocykl i trochę poprawić rezultat drużyny. ;)


           Szczęściem przecież nie jest to, że widzimy jak nasz klub zdobywa mistrzostwo, bo to minie i za rok wygrać może ktoś inny. Cieszyć powinni się ci, którzy mieli okazję pokochać ten sport, bo te nerwy, odczuwane przy każdym biegu to coś wspaniałego!
























                                                                             zdjęcia: Sebastian Siedlik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz