Speedway
to ciągłe ryzyko. Wybierając żużel zawodnik decyduje się na
ogromne niebezpieczeństwo. Jak to jest, że mimo tego pojawiają się
kolejni, dla których „jazda w lewo” jest całym życiem? Są
tacy, którzy przez swoją postawę w życiu, jak i na torze stają
się wzorem do naśladowania dla innych. No i taką osobą jest
niewątpliwie Janusz Kołodziej, którego podopieczny – Bartłomiej
Kowalski ma za sobą pierwszy sezon w karierze.
Piętnastoletni
zawodnik żużlem pasjonował się od dziecka, przychodząc na
stadion do Jaskółczego Gniazda. Magia „czarnego sportu”,
rywalizacja, szybkość i adrenalina... pokochał to i swoją
przygodę ze speedwayem rozpoczął w szkółce Mirosława Cierniaka,
marząc by w przyszłości móc bronić biało-niebieskich barw. Od
zawsze jego idolem był jednak właśnie Janusz Kołodziej. To pod
czujnym okiem Koldiego zdał licencję. Swój debiut w oficjalnych
zawodach zaliczył właśnie na mościckim torze. Przypadła mu wtedy
rola rezerwowego i wyjechał tylko do jednego biegu, którego
ostatecznie nie ukończył. Dla tak młodego chłopaka to na pewno
duży stres, a wyścig mimo wszystko chyba zapadł w pamięci. Bartek
pokazał duży talent i wolę walki, a przez miniony sezon zdążył
już zdobyć wiele nowych doświadczeń i „zasmakować”
prawdziwego żużla. Stanął na podium Nice Cup w Toruniu,
Bydgoszczy i Pile, świetnie zaprezentował się też w DMPJ w
Gdańsku, gdzie ścigał się z bardziej doświadczonymi zawodnikami.
Przyszły
rok to kolejne nowe wyzwania, nowe doświadczenia, wzbogacone o
starty w rozgrywkach ligowych w barwach Wandy Kraków. A czy pójdzie
w ślady swojego trenera? Jest na jak najlepszej drodze, aby tak jak
Janusz Kołodziej, dostarczać wielkich sportowych emocji i cieszyć
kibiców swoją jazdą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz