Niedzielne
starcie dwóch Unii nie zwiastowało wielu emocji. Tarnowscy fani,
choć zawsze pełni wiary w swój zespół, pół żartem – pół
serio odśpiewywali hasło: „Jaskółki chociaż trzydzieści”.
Chyba każdy zdawał sobie sprawę, że jak na razie na leszczyńskie
„Byki” nie ma mocnych. Końcowy wynik spotkania 55:35, mimo że wskazuje na łatwą wygraną gospodarzy, nie odzwierciedla dokładnie
tego, co działo się na torze. Zaczęło się nie korzystnie dla
gości i po dwóch wyścigach ich strata wynosiła już sześć
„oczek”. Jak wielkim zaskoczeniem była podwójna wygrana w
kolejnym biegu, gdy Jakub Jamróg wraz z zastępującym
kontuzjowanego Petera Kildemanda,Wiktorem Kułakowem ograli na 5:1
najlepszego jeźdzca ligi - Piotra Pawlickiego, któremu w parze
towarzyszył Brady Kurtz. Wlało to w serca kibiców „Jaskółek”
trochę nadziei, ale już w połowie zawodów leszczynianie
odskoczyli przyjezdnym i do końca powiększali swoją przewagę.
Nie
można powiedzieć, że w meczu było mało emocji. Tarnowianie
zostawiali serce na torze. Szczególnie zapamiętam Kubę Jamroga.
Zawodnik udowodnił, że może być skuteczny nie tylko w Mościcach,
lecz również na wyjazdach i to na owalu Mistrza Polski. Jeśli już
jestem w temacie tarnowskich wychowanków to mecz ten był dla mnie
szczególnie ważny ze względu na obecność solenizanta Janusza
Kołodzieja, który tego dnia obchodził swoje trzydzieste czwarte
urodziny. „Koldi” od początku imponował swoją jazdą. Jechał
jak natchniony. Sam nie był jednak usatysfakcjonowany ze zdobyczy
punktowej ze względu na jego czwarty start, gdy przyjechał na końcu stawki. Ostatecznie to „Jasiek” zdaniem kibiców zasłużył na
miano rajdera meczu, a nawet całej 7. kolejki PGE Ekstraligi. Nie
zapomnieli o nim także tarnowscy sympatycy „czarnego sportu”. Z
sektora gości usłyszeć można było gromkie sto lat dla
wieloletniego kapitana zespołu z Małopolski i tak jak powiedział
jubilat: Widzimy się niedługo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz