sobota, 16 czerwca 2018

UNIAVSUNIA#2 "Witamy w domu"





          Rewanżowe spotkanie imienniczek z Tarnowa i Leszna zwiastowało wielkie emocje. Choć zapowiadano mecz na styku, to wielu wątpiło, że dotąd niepokonane „Byki” znajdą swojego pogromcę w szeregach beniaminka. Przez większość meczu wszystko wskazywało na to, że po raz kolejny nie uda się zatrzymać drużyny Mistrza Polski... aż do wyścigu trzynastego, który dał nadzieję na zmienienie losów tego spotkania. W niedzielę byliśmy świadkami stwierdzenia, iż w żużlu wszystko, absolutnie wszystko jest możliwe. Trzy podwójne wygrane z rzędu przechyliły szalę zwycięstwa na stronę „Jaskółek”. O dziwo to przedsezonowy kandydat do spadku jest pierwszym zespołem, który zatrzymał rozpędzonych Mistrzów.

          Wielkie emocje tego dnia udzieliły się wszystkim zebranym na stadionie, a dodatkowo swój powrót do Tarnowa bardzo przeżywał Janusz Kołodziej. Jak sam stwierdził - „tego dnia nie był sobą”. Chyba większość żużlowego Tarnowa Janusza wspomina bardzo dobrze. Czekając na rozpoczęcie meczu, miło mi było słyszeć słowa tarnowskich fanów, którzy cieszyli się z przyjazdu „Koldiego”. Dlatego też został on gromko przywitany w Mościcach. Szkoda, że do miejscowych kibiców nie wyszedł, ale były kapitan Unii Tarnów przyzwyczaił nas do tego, jak jest zabiegany. Z jego ust padły także słowa podziękowania dla wszystkich fanów z „Jaskółczego Gniazda”, którzy wspierali go tego dnia. Niektórzy już zmienili zdanie o Januszu po niedzielnym meczu. Pewnie też nie wiedzą, że w poprzednim starciu obu Unii przyszedł on do sympatyków speedway'a ze swoich rodzinnych stron – do każdego z dobrym słowem.

          Co więcej można dodać? Chciałoby się, żeby każdy mecz trzymał tak w napięciu do ostatniego biegu, jak to zrobili ostatnio na mościckim owalu. Emocje do ostatnich sekund – kwintesencja tego sportu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz